Grodzisko Żmijowiska – budowa pieca szklarskiego, pierwszy wyjazd
Na przełomie maja i czerwca, kiedy długi weekend rozpoczynało święto Bożego Ciała pojawiliśmy się pierwszy raz w tym magicznym miejscu. Jadąc tu z Nowego Sącza mijaliśmy miasta, wsie, rzeki, łąki, pola i lasy. Im bliżej grodziska, tym coraz bardziej podobało mi się gdzie zmierzamy. Piaszczysta droga prowadząca do grodziska utwierdziła mnie, że to nie będzie zwykłe miejsce. I tak się okazało. Dotarliśmy chwilę przed zachodem słońca. Przyjemne, orzeźwiające powietrze, pustka, szum traw, zapach lasu. A po zachodzie pojawiły się mgły. Tak przywitało nas Grodzisko Żmijowiska.
Do grodziska przybyliśmy w konkretnym celu wraz z Tarnowskim Bractwem Rycerskim „Gladii Amici”. Wtedy jeszcze jako pretendenci :) Marcin i Jarek z TBR na jednym z naszych pierwszych spotkań wspomnieli o tym, że ma powstać piec szklarski w Żmijowiskach, a podczas Warsztatów Archeologii Doświadczalnej ma odbyć się historyczny wytop szkła. Nic więcej nie potrzebowałem! I tak rozpoczęła się przygoda, która miała zakończyć się podczas jednego długiego weekendu majowo-czerwcowego. Hehe, jasne ;)
Plan obejmował wybudowanie pieca szklarskiego według opisu stworzonego przez Teofila Prezbitera w rękopisie pod tytułem Diversarum artium schedula czyli znany w naszym kraju jako: Średniowieczny zbiór przepisów o sztukach rozmaitych. Dzieło w trzech tomach datowane jest na 1125 rok. W jednym z tomów Teofil opisał jak należy budować piec szklarski, jak pozyskiwać potaż i jak tworzyć szklane produkty. W oryginale piec ma mniej więcej rozmiar 4x3m. My zmniejszyliśmy go do rozmiaru 1.4x2m. Głównym materiałem budulcowym są glina i kamienie. Nasz piec posiadać będzie cztery otwory robocze, jedno duże palenisko, cztery miejsca na tygle z produktami do wytopu szkła, brak luftloszków, sklepienia łukowate i ciąg boczny. Nasza huta będzie bez komina ;) Tylna cześć pieca będzie mniejszą komorą z niezależnym paleniskiem i miejscem do powolnego odprężania szklanych produktów. Ów piec – jak na obecny stan wiedzy – będzie jedynym w Polsce o ile nie w Europie.
W pierwszym dniu dojechały kamienie i lokalna glina. Zalaliśmy glinę wodą i rozpoczęliśmy planowanie przestrzenne, które ograniczyło się w rezultacie do niewielkiej przestrzeni obok już istniejącego pieca garncarskiego, który obecnie wszedł w fazę destruktu :)
Kilka testów gliny potwierdziło jej dobrą jakość i rozpoczęła się praca przy budowie. Jak zawsze na początku kilka symboli. Pierwsza łopata, pierwszy kamień, pierwsza krew. W 1/3 budowy skończył się materiał. Pogoda dopisała. Było potwornie gorąco. W przedostatnim dniu, w nocy kiedy kończyliśmy budowę dolnej części czyli paleniska – oczywiście zaczęło padać. O bąkach zwanych ślepcami i komarach gigantach nawet nie wspominam. W ciągu godziny miałem na sobie ich więcej niż przez całe swoje życie. Ale nie obyło się także bez odrobiny zabawy :) Tak minęły 4 dni pierwszego wyjazdu. Już niedługo kolejne części. Tu kończę słowa i zaczynam obrazy.
Taki widok powitał nas podczas pierwszej wizyty w Grodzisku Żmijowiska.Księżyc, gwiazdy, mgły i bezkresne pola. Coś pięknego.Grodzisko to niezwykłe miejsca a takie widoki to tutejsza specjalność.
W pierwszym dniu przygotowywaliśmy glinę. Musiała namoknąć. Z suchej góry kruszących się kawałków zrobiła się wspaniale plastyczna.Dla niektórych to męka dla innych przyjemność :)Planowanie i pierwsze łopaty poszły w ruch :)Teren grodziska nie jest łatwy. Piach na wierzchu a pod spodem… więcej piachu. Przy zmianie wilgotności podłoże mocno pracuje. O ruchach w zimie podczas mrożenia i rozmrażania gleby nie ma co wspominać. Wyrównujemy i ubijamy. Zobaczymy jak spisze się gleba po pierwszej zimie :)Osadzamy pierwsze kamienie. Piec szklarski staje się powoli faktem. Bardzo powoli :)Z lekkim przytupem glinę należy układać :)Kiedy reszta ekipy przygotowuje glinę ja obcuję sam na sam z kamieniem, gliną i planami.Praca wre, pierwsza warstwa skończonaŁyżki, dzióbki, kamienie. Komplet :)Robota brudna ale Agatka jest szczęśliwa :)
Piec bardzo powoli rośnie a upał leje się z nieba.Szybki szalunek na łuk. Trzeba sobie radzić :)To miejsce to czysta magia. Podnosiłem głowę i tak mi grodzisko się ukazywałoStworzyliśmy wydajną linię mieszania i dostarczania materiałów budowlanych. Ekipa jest zgrana więc szło jak marzenie
Czasami pojawiały się dziwne artefakty nie pasujące do otoczenia. A potem znikały!Segregacja i transport lotniczy to podstawa gospodarki i porządku w każdym grodzisku ;)Ludzie, którzy odwiedzali grodziski często pytali czemu nie używamy historycznych narzędzi. Z uśmiechem odpowiadamy – rekonstruujemy piec a nie proces budowy :) Mimo tego staramy się aby jak najwięcej rzeczy było zgodnych historycznie.Chwila wytchnienia w promieniach zachodzącego słońca. I konewka w barwach lasu.Glina dostarczana z góry lepiej przylega do kamienia ;)Od czasu do czasu pojawiali się ludzie, którzy z zaciekawieniem przyglądali się naszej pracyTo prawdziwe ukojenie dla oka i ciała. Leniwie płynąca rzeka dawała ochłodzenie po długim dniu na słońcuAblucje, woda, słońce :)Odrobiny szaleństwa nigdy za wiele!Wygląda jak rytualna ablucja ale chłopaki jedynie się chłodzili :)
A kiedy słońce chyli się ku zachodowi, gwar w grodzisku powoli cichnie……ale prace przy piecu nie ustająPomiar poziomów to bardzo ważna rzecz :) Z ciekawości chciałem sprawdzić czy oko nie kłamie. I nie kłamało. Dobre oko!Każdy piec skrywa jakieś tajemnice! Ten najwyraźniej skrywa Marcina.Duży stos kamieni nie zawsze oznacza, że wystarczy materiału do budowy :)
Pod wiatą Agatka, Ilona, Dawid i Jarek ugniatali glinę.W grodzisku praca nie męczy a uszczęśliwia :)Kolejny zachód, kolejna porcja szczęścia :)
Wsparcie jest doskonałe! Na tym obrazie Dawid raczy trunkiem spragnionego Maćka. Chwała Ci. Jarek potajemnie muruje narożnik ;)W kolejnym dniu dołączyli do nas Kasia i Artur.Ilonka szczęśliwa pląsa po grodzisku :)
Tobiasz umila chwile grą podczas transportu surowca.
Biesiada przy ognisku to nieodzowna część każdego wieczoru.
Do każdej partii gliny dodajemy siano. Wzmacnia glinę.Siekierkowanie siana to szybki i precyzyjny proces :)Każdy dzień przynosił wiele zaciekawionych osób. W tym dniu było ich jednak bardzo dużo.
Marcin nie daje za wygraną i dzielnie dostarcza materiałPrzy jednej z chałup znajduje się mały ogródek. Każdego popołudnia kiedy słońce zbliżało się do zachodu, pojawiały się w powietrzu wspaniałe zapachy ziół.
Kończymy pierwszą część pieca. Palenisko już prawie gotowe. Przed nami pierwsze sklepienie.Wiadomo, tradycja i wewnętrzne życie pieca :)Marcin postanowił przetestować trwałość muru. Wygląda na to, że wszystko gra. Na tym etapie piec wazy już 1.5 tony,Klasyka polskiej sceny budowlanej :)
Tobiasz rozpala ognisko i za chwilę zacznie piec mięsiwoA my dalej budujemy. Ciemna noc, deszcz i wściekłe owady umilają nam pracęNiedziela, nasz ostatni dzień. Musieliśmy wyjechać z samego rana. Trafiliśmy jeszcze na poranne mgły i bażanty pożerające wije tuż przed wejściem do chaty.Grodzisko w porannej mgle prezentuje się równie dobrze jak w wieczornej :)Na tym etapie zostawiliśmy piec do wyschnięcia. Jarek i Marcin dodali jeszcze pierwszą warstwę izolującą kamień z zewnątrz.W nocy deszcz ustał pozostawiając zapach świeżego, wilgotnego powietrza.
I tak oto pożegnaliśmy Grodziski Żmijowiska podczas pierwszego wyjazdu. Już niedługo kolejny wyjazd.