Słowiańskie Babie Lato 2019 w Grodzisku Żmijowiska
Słowiańskie Babie Lato w Grodzisku Żmijowiska to ostatnie wydarzenie w roku, które zamyka tam sezon. W poprzednim roku prowadziliśmy pokaz wypieku chleba podczas tego wydarzenia. W tym roku głównym wydarzeniem były pokazy wytopu żelaza w małej dymarce. Nie mieliśmy planów na pojawienie się tam podczas tegorocznego święta, trochę się nam w grafiku pozmieniało i dopiero wróciliśmy z Warsztatów Archeologii Doświadczalnej 2019. Jednak kilka dni przed datą wydarzenia siłą woli i magią przestawiania pozycji w kalendarzu udało nam się doprowadzić do sytuacji, że mieliśmy już konieczność pojechania w okolice Lublina a przy okazji przecież mogliśmy wtedy zahaczyć o Żmijowiska! W końcu wyszło tak, że pojechaliśmy.
Wolniej na wyjeździe
Tym razem zupełnie na luzaka, w wolnym stylu. Nie mieliśmy nic do zrobienia w grodzisku. Załatwiliśmy nasze firmowe sprawy i pojechaliśmy do grodziska w Żmijowiskach. Przy okazji, bo nigdy jakoś wcześniej nie było okazji, objechaliśmy teren w około. Znaleźliśmy Wydmy Kotliny Chodelskiej i odwiedziliśmy w końcu grodzisko w Chodliku. Przejechaliśmy także na skróty z powrotem przez polne drogi, pomyśleliśmy, że jak traktor da radę to i my damy – ryzykując zawiśnięcie. Jednak się udało :)
Kolejne noce spędziliśmy nie w grodzisku a w gościnie u Hani i Pawła Lis w Kazimierzu Dolnym. W sobotę, od godziny 16 rozpoczynały się wydarzenia w grodzisku. Od rana ekipa z PAN przygotowywała dymarki, w których kilka godzin później wytapiali żelazo dawnymi metodami. Ja oczywiście nie byłbym sobą gdybym czegoś nie robił. Nosiło mnie strasznie, żeby upiec chleb w piecu, który postawiliśmy w Żmijowiskach. Mąka była, ciuch reko też. Więc co mi trzeba więcej. Zakwas miałem przy sobie, obiecałem przywieźć kilku osobom. No i tak z nicnierobienia wyszło robienie chleba :) Później okazało się, że dojechała jeszcze część znajomej ekipy reko. Także impreza zapowiadała się klawo. Resztę niech opowiedzą zdjęcia.
To wędrująca dłubanka. Za każdym razem jest w innym miejscu :)Grodzisko Żmijowiska ma swój niepowtarzany klimat!Rozpalanie tego potwora trochę trwa i czasami lubi się odgryźć, ale jak już załapie to działa wspanialeJak już zatrybi to pali się doskonale. Proporcje między wlotem a wysokością wnętrza kopuły zapewniają dobrą cyrkulację powietrza.Nie ma, jest!Kształtowanie chleba to całkiem ważny moment w trakcie przygotowywania pieczywa.Dwie godziny później chlebek jest już gotowy do wypieku.Trochę za późno rozpaliliśmy w piecu i nie zdołał się nagrzać odpowiednio. Ale dogrzałem chlebek na jeszcze gorącym spalonym drewnie.Agnieszka w tym samym czasie przygotowywała swoje potrawy. Potrawy z ognia mają swój urok.Agnieszka i Justyna zajęły się dystrybucją żywności, kiedy reszta ekipy walczyła z dymarkami.Chłopaki pilnowali dymarek. Ciągle musieli dbać o to aby do dna dymarki dopływała świeża porcja powietrza. I tak przez kilka godzin.Z tego urobku ma powstać kawał żelaza. Ta ruda jest podgrzana i rozdrobniona. Nie jest zbyt bogata w żelazo.Na szczycie pieca dorzuca się świeży węgiel drzewny i posypuje się go podgrzaną i rozdrobnioną rudą żelaza. Pod wpływem temperatury z rudy wytapia się żelazo i osiada na dnie dymarki. W środku jest ponad 1200 stopni.Klasyka polskiej budowy. Jeden robi reszta stoi :) Ja tam byłem na chwilę, oderwałem się od jednego pieca i skończyłem przy drugim :)A na ognisku kurczaczek już gotowy!Pogoda dopisała. Było pięknie i gorąco. Klasyka wrześniowego dnia.To cały urok. Spokojnie i powoli mijał dzień w otoczeniu grodziska ze wspaniałymi ludźmi realizującymi swoje pasje. Trochę pogoda zaczęła się zmieniać.To dzieła Agatki z ostatnich Warsztatów Archeologii Doświadczalnej.Przy dymarkach spokojnie. Wspaniały klimat. Grzechu ma napój wzmacniający i dzielnie dostarcza potrzebnego powietrza do dymarki. Paweł prawie się schował w cieniu chałupy :)Tak wyglądają ludzie, którzy kochają to co robią! Jest luz i radość :)Dziewczyny też postanowiły zwolnić i korzystają z dobrodziejstw wrześniowego popołudniaGrzechu chciał chyba przekazać, że się lekko zmęczył i jest gorąco :) Ale dzielnie dawał radę!
Ludzi powoli przybywa, jedzonko się robi. Sebastian pilnuje kiełbasek, przybyła już Hania i PawełNawet zwierzaki zwolniły i cieszą się spokojem. Ale wcześniej trochę poszalały :)Coraz więcej ludzi. Zbliża się 16!Skoro chlebek się piecze to ja mam czas na trochę rozrywki :)Paweł Lis, kierownik Grodziska Żmijowiska opowiada o miejscu zgromadzonym ludziom.Nawet piesek wie, że wolniej znaczy lepiej :)
No przecież nie można faworyzować żadnego, każdy musiał dostać po równo!
Kasia już czeka na ludzi aby ich oprowadzić po grodzisku.Jest radość :)Paweł oficjalnie rozpoczął wydarzenie. Przemówień nie mogło zabraknąć!
Kasia opowiada ludziom o naszym piecu do wytopu szła, który postawiliśmy z Jarkiem, Marcinem i częścią ekipy z TBRu. Na ostatnich warsztatach piec nam się stopił i tak oto po dwóch latach dożył swojego końca.Prezentacji pieca nigdy nie opuszczam :)Wycieczka poszła dalej oglądać chałupy i słuchać Kasi, która opowiadała o grodzisku i jego historii.Hania przygotowuje chleb do podziału a ja wyciągam kolejne bochenki. Zdecydowanie widać bardziej mój tyłek i gacie. Cóż, człowiek ma różne strony :)Najgorsze w wypieku chleba jest czekanie aż ostygnie. Jedzenie chleba zaraz po wypieku nie jest dobrym pomysłem. Miękisz jest wtedy gliniasty i bez smaku. Potrzebuje trochę czasu aż będzie gotowy do jedzenia.Like a machine :) Nie wiem już sam ile ich wyszło. Na pewno ponad 15 ale raczej w okolicy 20. grzechu już nie może się doczekać :)Kiedy piec się już rozgrzał odpowiednio wszystkie chlebki wychodziły już porządne.Obraz: Justyna I Grzechu delektują się zapachem świeżego chleba. Żmijowiska, 09.19, koloryzowane.Nie wytrzymał :)To już prawie koniec wytopu. Za chwile będą rozbijać dymarkę ale wcześniej jeszcze trochę historii o wytopie żelaza historycznymi metodami.Ludzie już czekają na rozbicie dymarki i słuchają historii o wytopie.Ostatnie słowa wyjaśnienia, młot już gotowy. Zaraz będzie pokazKilka godzin wytopu zakończyło się efektownym rozbiciem dymarki. Były iskry, ogień i gorącZ dna dymarki udało się wyciągnąć wytopioną już bryłę surowego żelaza.Po gwałtownym ostudzeniu wytopionego żelaza i oczyszczeniu próbki można ją było w końcu wziąć do ręki. Tyle pozostało po wytopie.Ruda nie była zbyt bogata w żelaza, ale mimo tego udało się uzyskać niewielką ilość.
Po pokazie z żelazem ja wróciłem do swojego zajęcia. Degustacja nie mogła się obyć bez komentarza i mikro warsztatu wypieku chleba. Nie byłbym sobą gdybym się trochę nie zagadał.Nawet nie wiedziałem, że było tylu ludzi gotowych słuchać rozmowy o chlebie. Cały czas słońce laserowało mi oczy :)Ja gadałem a Grzechu i Pablo ciachali chlebki. Nie wiem nawet kiedy zniknęły!Rach ciach i pokrojone. 40% żytni chlebek wchodzi jak marzenie z pysznym masełkiem! Szczególnie w takich okolicznościach. Omomom!To był klimat! Wspaniali ludzi i wspólnie spędzony czas to skarb.Justyna o zachodzie słońca w grodzisku. Żmijowiska, 09.19, koloryzowane.
Tam czas płynie wolniej. Wspaniały klimat wrześniowego, późnego popołudniaLudzie nie odpuszczali!Rozdałem jeszcze trochę swojego zakwasu. Niech idzie w świat i dobrze służy. Smacznego!Słońce coraz niżej, nadal ciepło a ludzie jeszcze zwalniają i korzystają z dobrodziejstw wrześniowego popołudnia.Do zachodu słońca rozmawiałem z ludźmi o wypieku chleba. W piecu były już ostatnie bochenki, które rozdałem.