Święto Wina i Miodu Pitnego na Zamku Grodziec to dwa październikowe dni na wygasłym wulkanie, w czasie których zamek i przedzamcze wypełnia się kupcami, rzemieślnikami, tancerzami, grupami rycerskimi i przede wszystkim turystami. Ci ostatni rządni są wspaniałych trunków i smaków lokalnego jadła a przy okazji dobrej zabawy. Ci pierwsi – pożądają denarów tych ostatnich :)
X Agroturystyczne Święto Wina i Miodu Pitnego na Zamku Grodziec 1-2.10.2016
Smakowanie i biesiadowanie na Zamku Grodziec doprawione było atmosferą z wieków średnich. Walki rycerskie wzbudzały zachwyt. Do muzyki tańczono. Do występów klaskano. Wszędzie wino, miód pitny i lane piwo. Gospodynie przygotowały ciasta i nalewki, które szybko znikały ze stołów. Gdzie się człowiek nie obejrzy to rycerz, giermek czy inna postać w pełnym, średniowiecznym przebraniu. Nie brakło także błazna i żebraka!
Uwielbiamy takie czasopowracacze i to na naszym ulubionym zamku! Na Dolnym Śląsku zamków nie brakuje. Każdy jest inny, każdy ma swoją własną historię. Są zamki kompletne i są ruiny. Zamek Grodziec jest jednak wyjątkowy – przynajmniej dla nas. Stoi dzielnie na szczycie byłego wulkanu mimo wielu przeciwności losu, jest inny niż wszystkie (wygląda bardzo odmiennie) no i posiada swój własny, niepowtarzalny klimat. Jego historia też jest bardzo ciekawa. Tu kręcono także sceny do Wiedźmina – naszej sagi numer jeden!
Do zamku podeszliśmy starą ścieżka – przez las. Na górze nie było za wiele miejsca do parkowania rydwanów. Już z daleka słychać było muzykę a w powietrzu z łatwością wyczuwalny był wspaniały zapach dymu z ogniska.
Główna aleja prowadząca do zamku zastawiona była po obu stronach straganami. Tam również posmakować można było prawdziwej kuchni dawnej i rycerskiej. Każdy skrawek wulkanicznego szczytu żył jak dawniej, w czasach świetności tego zmęczonego dziejami zamku.
Nowe tchnienie w przekazie historii
Na Zamku Grodziec jesteśmy zawsze, kiedy pojawiamy się na Dolnym Śląsku. Już wcześniej pisaliśmy o nim tutaj. Ciągnie nas tam bardzo mocno. To był nasz punkt docelowy planowanego dawno temu pierwszego wyjazdu na Dolny Śląsk. To on nas tutaj zwabił. Od tego czasu wiele się zmieniło w jego murach. Są nowe okna, w środku jest czysto, komnata sypialna (ta niegdyś różowa) jest teraz zaaranżowana na książęcą sypialnię. Wiele małych detali w końcu zaczyna grać, dostrajając się do klimatu tego miejsca. Święto Wina i Miodu Pitnego miało też swoje niespodzianki. Największym zaskoczeniem była pewna postać. Stojąc pod głównym wejściem do Palladium zostaliśmy zapytani czy będziemy czekać aż zbierze się grupa i wspólnie pójdziemy razem zwiedzać. W głosie tego człowieka było coś wyjątkowego. Oczywiście był ubrany w strój z epoki. Całkowity brak mroku*! Ów mości pan to nasz przewodnik po zamkowych komnatach. Minęła chwila zanim zebrali się pozostali. My w tym czasie postanowiliśmy zasmakować dobroci serwowanych w głównej komnacie. Ciasta, nalewki, żeberka na winie i miodzie… Ciężko było to wszystko pomieścić :)
W głównym holu usłyszeliśmy znajomy głos. Oprowadzanie rozpoczęło się na dobre. Podeszliśmy aby posłuchać. Na początku dość sceptycznie, nakarmieni doświadczeniami z innych zamków. O zamku wiem dużo i pomyślałem, że nie dowiem się za wiele ale wystarczyło pięć pierwszych słów, pięć pierwszych gestów i już wiedziałem, że ów mości pan zaprezentuje inny (wyższy) poziom doświadczenia. Nie byłem w błędzie! Barwna, wypełniona szczegółami opowieść o zamku i jego historii płynęła z ust naszego towarzysza. Klimat jaki zaserwował był niespotykany w innych miejscach. Świetną grą, gestami, barwą i intonacją głosu teleportował nas w świat wydarzeń sprzed wieków. W Sali Książęcej zasiedliśmy przy rozległym stole. Tam wysłuchaliśmy kolejnych historii o zamku. Było coraz lepiej. Obeszliśmy wspólnie pozostałe komnaty zamkowe słuchając z zaciekawieniem. Chwila w zbrojowni przyniosła opowieści o rycerskim orężu uzupełnione obrazową demonstracją mieczy. Dzięki temu, prawdopodobnie każdy ze słuchających już wie, że filmy to mistyfikacja oraz, że rycerz machający dwuręcznym mieczem podczas jazdy na koniu pierwszą rzeczą jaką obcina to łeb własnego rumaka. Obraz rysuje się sam! A było więcej takich smaczków :)
W tym samym czasie na placu zamkowym odbywało się rozdanie nagród za najlepsze wypieki, trunki i tańce.
Przystanek na górnych tarasach przyniósł rozwiązanie i potwierdził moje przypuszczenia. Mości pan miał przeszłość aktorską! Dało się to wyczuć w każdym ruchu i słowie. Zawsze doceniam i podziwiam bo jest mi to bliskie. Dalsza podróż przez zamek przyniosła kolejne historie. Zakończyliśmy wspólne zwiedzanie u podnóża donżonu*. Wspólnie zeszliśmy na dół, po czym drugim wejściem pognaliśmy na górę podziwiać widoki. Kręte, piaskowcowe schody prowadzą na górę. Są zazwyczaj jednokierunkowe. Po ok 7 min. udało nam się w końcu ruszyć do góry. Tam również trochę zmian. Pojawiła się tablica z panoramą okolicy. Widok z górnego balkonu donżonu jest zacny. Nie tylko zamek ale i okolica zachwyca, szczególnie wieczorną porą kiedy Słońce zaczyna chylić się ku zachodowi.
Zwieńczeniem pobytu były oczywiście zakupy i degustacja. Zakupiliśmy nasze ulubione, lane piwo z Browaru Koreb i zasiedliśmy przy ławie. Jako kierowca cierpiałem katusze. Ulubione piwo na ulubionym zamku. Trudno. Te przyjemności musiałem rozdzielić.
Po zachodzie słońca zmrok zapadał szybko. Siedzieliśmy tam do końca występów delektując się chwilą. Na podzamczu rozpoczęły się już biesiady przy ogniskach. Klimat nie do opisania.
Wróciliśmy tą samą ścieżką, korzystając jeszcze z odrobiny światła jakie pozostało. I tak oto zakończyło się Święto Wina i Miodu Pitnego na Zamku Grodziec. A właściwie jego pierwszy dzień. Już niedługo wracamy ponownie :)
Zobacz kalendarz wydarzeń na Zamku Grodziec.
Jak dojechać na Zamek Grodziec
—
* Mrok – używane w świecie rekonstrukcji wieków dawnych określenie wszelakich przejawów nieepokowego wyposażenia. Dla lepszego zobrazowania tego zwrotu, posłużę się przykładem. Mamy powiedzmy – giermka. Ubrany w klasyczny strój z XIII w. Jednak pod szatą wyłaniają się czarne Conversy. Dość współczesne. Lekko ubłocone. W sakwie skrywa mroczny, bliżej niezidentyfikowany szarlatański wynalazek, kawałek połączonego magią szkła i metalu a w nim obrazy nie z tej ziemi. A na dodatek czasami mówi do tego czegoś!
* Donżon – wieża obronna również pełniąca funkcje mieszkalne. Zazwyczaj donżon był ostatnim miejscem, gdzie chronili się oblężeni mieszkańcy zamku. Było to również najtrudniejsze miejsce do zdobycia. W piwnicach zazwyczaj znajdowały się magazyny żywności oraz tajne przejścia ewakuacyjne.
Zobacz zdjęcia z pierwszego dnia X Agroturystycznego Święta Wina i Miodu Pitnego na Zamku Grodziec 2016


























